Tytuł tego post to wczorajsze słowa mojego host taty. Przez cały weekend spałam mniej niż bym chciała, ale powiem, że było warto, bo to jeden z najlepszych weekendów mojej wymiany!
Piątek, 29 stycznia
Po szkole przyjechała do mnie Ophelie - exchange student z Belgii - która mieszka w sąsiednim miasteczku. Razem poszłyśmy do mojej szkoły na mecze koszykówki. Najpierw JV dziewczyny, potem dziewczyny Varsity i na końcu chłopacy Varsity. Mecze rozgrywały się pomiędzy moją szkołą Maumee High School i szkołą Ophelie - Bowling Green High School. O dziwo moja szkoła wygrała wszystkie mecze, choć chłopacy grali w dodatkowym czasie (o dziwo, ponieważ moja szkoła słynie raczej z tego, że przegrywa wszystko co możliwe). Tematem meczów byli weteranie, więc w przerwie byli oni nagrodzeni dyplomami za dotychczasowe zasługi dla kraju. Ponieważ mecz się trochę opóźniły i musieliśmy odwieźć Ophelie, w domu byłam około 23.00.
Od prawej: Ophelie (Belgia), ja, Megan, Maddi |
Ja i Ophelie |
Sobota, 30 stycznia
W sobotę musiałam wstać nawet wcześniej niż wstaję w ciągu tygodnia, ponieważ o 7:30 musiałam być przed moją szkołą. Nie, nie dlatego, że jestem nadgorliwym uczniem. Wreszcie odbyła się pierwsza wycieczka naszego Ski Clubu! Choć autobus spóźnił się 15 min, ruszyliśmy z uśmiechami na twarzy, na północ w stronę Michigan. Jazda zajęła nam około 1,5 godziny. Na miejscu wypożyczyliśmy sprzęt i 14 z 20 osób ruszyło na lekcje. Jako że na nartach jeżdżę odkąd miałam 3 lata, razem ze znajomymi wybraliśmy się na stok. Region USA, w którym się słynie raczej z tego, że jest płaski, więc nie wiem nawet czy można to nazwać górami (raczej pagórki), ale dzień zdecydowanie uważam za udany. O 13.00 spotkaliśmy się wszyscy w restauracji na lunch i grupowe zdjęcie, a ze stoków zeszliśmy dosłownie w chwili zamknięcia, czyli o 17:30. Potem szybkie oddanie sprzętu i ruszyliśmy na obiad do miejsca gdzie idą wszystkie wycieczki szkolne, czyli McDonald's.
Ja i Suzie |
Maumee Ski Club 2016 |
Od lewej: Kall, ja i Mark |
Alpine Valley, Michigan |
Ciekawostki a propos tej wycieczki:
- z 20 osób 3 potrzebowały pomocy medycznej (Frannie skręciła kostkę i chodzi teraz o kulach; Suzie nie wyhamowała i uderzyła nosem o bruk - na szczęście nic nie złamała; Jake stwierdził, że nie potrzebuje lekcji i już za pierwszym razem jak wjechał - na oślą łączkę- złamał kciuk)
- oprócz tego Megan wjechała na parking, Lily zapomniała wysiąść z wyciagu i musieli ją dosłownie ściągać, a Kristen zgubiła nartę jak wsiadała na krzesełka
- miejsce, którym byliśmy to Alpine Valley, White Lake Michigan (website)
- w USA nie ma obowiązku jeżdżenia w kaskach (nawet dla dzieci) i większość osób tego nie robi - ja z przyzwyczajenia wzięłam, mimo, że trzeba było dopłacić $10
- resort, w którym byliśmy wydał mi się stary XD nie było nawet barierek na krzesełkach (co w Europie jest obowiązkowe), nie ma mowy o ogrzewanych siedzeniach, matach przy wsiadaniu, czy nawet siatek na słupach czy przy krzakach
- był to dopiero drugi raz w McDonaldzie odkąd przyjechałam do USA
- ku mojemu zdziwieniu, Amerykanie nie lubią McDonalda; powiedziałam bym, że nim gardzą (w Polsce byłam tam kilka razy na miesiąc XD)
Wróciliśmy około 20.30 i w domu byłam jakieś 30 min. Wzięłam prysznic, przebrałam się i ruszyłam do domu Anny, która organizowała nocowanie dla kilku znajomych, w tym mnie :)
Graliśmy w "Truth or Dare", "Cards Against Humanity" i "Never Have I". Była pizza, chipsy i pełno innych słodkości. Poszłyśmy spać około 5.00.
Niedziela, 31 stycznia
Około południa zjadłyśmy jakże amerykańskie śniadanie w postaci pancaksów (nie piszę naleśniki, bo to co innego XD) i około 14.00 byłam w domu.
Krótka, godzinna drzemka, bo o 16:00 przyjechał Dan z Toledo Rotary i zabrał mnie na mecz hokeja. Toledo Walleye przeciwko Quad City Mallards. Wygraliśmy w doliczonym czasie! (3-2) Siedzieliśmy w strefie biznesowej, czyli mieliśmy do dyspozycji lodówkę z napojami, hot dogi, hamburgery i przepyszny sernik.
Przed meczem |
Gra fanów podczas przerwy |
W domu byłam około 20.30 - byłam mega zmęczona, ale oczywiście zawsze jest mniej czasu niż rzeczy do zrobienia, dlatego w końcu i tak poszłam spać około północy.
Tak wyglądał mój cudowny weekend. Pozostaje mi tylko liczyć na więcej!
Kilka informacji:
- od początku tego roku mam instagrama (za namową wymieńców XD)
- nadrobiłam trochę sklejanie moich filmików, ale nie wiem dlaczego nie mogę ich umieścić na pasku po prawej stronie
Month 4 (podobno dostępny tylko w USA, postaram się to zmienić dla Polski)
- zapraszam do czytania relacji innych wymieńców Rotary (link) - są nawet relacje tych mieszkających w Polsce
Pozdrawiam i życzę miłych ferii!