Wiem, że nie dodałam żadnego posta już od dłuższego czasu, ale to dlatego, że byłam bardzo zajęta (tak, wiem, czytacie to na blogu każdego wymieńca).
Inspirując się tytułem tego posta chciałabym pokrótce opisać Wam jak wyglądał najbardziej zajęty tydzień jaki miałam podczas pobytu w USA, czyli 21.-27.09.
21.09.
W szkole byłam tylko na trzech pierwszych lekcjach, ponieważ o 11:15 moja Counselorka Rebecca zabrała mnie na moje pierwsze spotkanie Rotary. Byłam pod wrażeniem organizacji, wszystko było zaplanowane co do minuty. Spotkanie rozpoczęło się punkt 12:00 od śpiewania hymnu klubu i przywitaniu gości. Ja mówiłam tylko przez chwilę - przedstawiłam się i wręczyłam proporczyki Rotary Club Poznań i Rotaract Club Poznań. Przez resztę spotkania przemawiał szeryf policji z Toledo, który mówił o zagrożeniu związanym z narkotykami. Tu znowu się zdziwiłam, gdy po zakończeniu prezentacji, z 10 osób podchodziło do mikrofonu i zadawało bardzo szczegółowe pytania. Spotkanie zakończyło się punkt 13:00. Większość osób przychodzi około 11:30, żeby zjeść lunch i porozmawiać z innymi członkami klubu. Rotary Club of Toledo to jeden z największych klubów Rotary na świecie - ma ponad 200 aktywnych członków. Po spotkaniu bardzo dużo osób podeszło do mnie, żeby chwilę porozmawiać (oczywiście co druga osoba mówiła, że jest z Polski, ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić). Jedna z osób okazała się być dyrektorem Symfonii w Toledo i zaprosiła mnie na dowolny spektakl za darmo (!).
PS Lunch był przepyszny, ale moje serce skradły ciasteczka. Żałuję, że wzięłam tylko jedno, ale potem było mi głupio wrócić po więcej, bo siedziałam przy głównym stoliku i byłam na widoku.
Po powrocie do domu mój host tata postanowił zmienić kran w pralni, co okazało się większym przedsięwzięciem niż mu się wydawało. W tę, jakże prostą i zarazem skomplikowaną operację, była zaangażowana cała rodzina. Oczywiście brakowało nam jakiś części, więc musieliśmy jechać do sklepu budowlanego w miasteczku obok. Moim zadaniem było kontrolowanie włącznika, który znajdował się w piwnicy. Czatowałam z telefonem i czekałam na znak, żeby odpowiednio włączyć lub wyłączyć wodę. Wszystko było by dobrze, gdyby nie fakt, że zalało nam pralnię i nie mieliśmy ciepłej wody tego wieczoru. Ale ja i moja host siostra spędziłyśmy ciekawy wieczór obserwując mojego host tatę jak próbuje wyjść cało z tego wszystkiego (skończyło się na tym, że miał mokry cały T-shirt, więc na pocieszenie zamówiliśmy pizzę z Marco's).
22.09.
Lekcje minęły mi jakoś szybciej niż zwykle, bo zaraz po szkole wszystkie kluby językowe (niemiecki, hiszpański i francuski) zorganizowały Welcome Party dla mnie :D Był przepyszny tort (czekoladowo-waniliowy), przekąski i napoje. Na początku miałam przedstawić się po polsku i potem po angielsku. Następnie wszyscy patrzyli (raczej słuchali) jak rozmawiałam przez chwilę z Suzie po polsku (urodziła się w USA, ale ma rodziców Polaków i w domu rozmawiają po polsku). Potem ludzie zadawali pytania, a na końcu jedliśmy, gadaliśmy i słuchaliśmy polskiej muzyki :)
23.09.
Jedna z moich znajomych nie mogła przyjść na moje Welcome Party, więc zaproponowała mi, żebyśmy spotkały się po szkole w środę. Zapytała czy czegoś potrzebuję i jak powiedziałam, że w sumie odkąd tu jestem nie kupiłam żadnej pocztówki obiecała mi, że zabierze mnie na zakupy. Jako że Precious nie ma samochodu, popołudnie razem z nami spędziła Kiara (właścicielka auta) i jej koleżanka. W sumie odwiedziłyśmy 11 miejsc, w tym pocztę, sklep spożywczy, aptekę, sklep wędkarski, stację benzynową, księgarnię czy centrum turystyczne. Nie mieli nawet pół pocztówki! Mimo mojego rozczarowania to było bardzo miłe popołudnie, jeździłyśmy przez całe miasteczko z radiem na full i na koniec wstąpiłyśmy do Taco Bell. Wieczorem razem z moim host tatą "piekliśmy" american pie (tak, polega to na włożeniu ciasta na minutę do mikrofalówki).
24.09.
Zaraz po szkole miałam pierwsze nieorganizacyjne spotkanie World Exploration Club. Tematem były Włochy. Jako że nie mieliśmy czasu znaleźć żadnego mówcy, który miałby w sobie włoską krew, siedzieliśmy i oglądaliśmy filmiki na YouTubie typu "Jak poderwać Włocha?" czy "Amerykanie próbują włoskich słodyczy". Już myślałam, że nie ma lepszego klubu kiedy okazało się, że mamy darmową pizzę i lody <3 Nie rozumiem czemu nie przychodzi cała szkoła XD Ponieważ klub opiera się głównie na jedzeniu, musimy zebrać fundusze. Padł pomysł, żeby zorganizować International Fair, gdzie ludzie przychodziliby (bilet za $5) i próbowali międzynarodowego jedzenia przygotowanego przez członków klubu (brzmi genialnie).
Po powrocie do domu razem z moimi host rodzicami wybrałam się do Perrysburga na Food Market. Perrysburg to małe miasteczko zaraz koło Maumee. Co czwartek przy głównym placu znajdują się stoiska z żywnością, ale także z własnoręcznie wykonaną biżuterią czy z meblami. Będąc tam zjedliśmy przepyszna zupę krewetkową i ciasto dyniowe. Później na deser (nie wiem czym było to ciasto, przystawką?) pojechaliśmy do najlepszej lodziarni w Perrysburgu, gdzie przed kupieniem lodów można spróbować każdego smaku. Ja ostatecznie zdecydowałam się na wiśnię posypaną M&M's.
25.09.
W piątek powinnam mieć test z PreCal i quiz z hiszpańskiego, ale tak się złożyło, że nie byłam w szkole. Rotary Club of Toledo razem z klubem Interact z St. Francis (katolickie liceum męskie w Toledo) organizowali wolontariat w Toledo Zoo. Od 9.00 do 13.00 chodziliśmy po przepięknym zoo, które bardziej przypominało park (podobno Toledo Zoo znajduje się w Top 10 w USA). Byliśmy podzieleni na kilkuosobowe grupy (trafiłam na dwóch mega sympatycznych Seniorów), z którym opiekowaliśmy się kilkoma niepełnosprawnymi dziećmi z pobliskiej szkoły. To co bardzo różni się od Polski (moim zdaniem) to integracja z niepełnosprawnymi osobami. Nie chodzą oni do szkół specjalnych, tylko do zwykłych szkół publicznych. I są bardzo otwarci, czasem nawet zapominasz, że są niepełnosprawni. Choć nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego (zoo naprawdę jest ogromne), byliśmy m.in. w części wodnej, co oznaczało głaskanie zwierząt w akwarium (!) czy na placu zabaw, gdzie było malowanie twarzy. Zoo zrobiło na mnie niesamowite wrażenie, jest bardzo dobrze przystosowane dla dzieci. O 12.00 mieliśmy lunch na świeżym powietrzu (nie mogło być bardziej amerykańsko - hotdogi, hamburgery, chipsy, ciasteczka i pop). Niestety znów zawiodłam się w sklepiku z pamiątkami, gdy nie mieli pocztówek, ale postanowiłam kupić coś na moją marynarkę Rotary - maskotkę płaszczkę :D
Po południu razem z moim host bratem i host mamą wybraliśmy się do azjatyckiej restauracji Hot Pot, gdzie wybiera się składniki i samemu gotuje się siedząc przy stoliku (stoliki są ogromne i zawierają mini stanowiska do gotowania). Następnie poszliśmy na deser do libańsko-francuskiej kawiarni So Sweet.
Wieczorem razem z moją host mamą piłyśmy gorącą czekoladę, jadłyśmy babeczki i oglądałyśmy zdjęcia rodzinne. Ich historię mogłabym opisać na kilka stron (mój host tata oświadczył się wysyłając pierścionek pocztą z USA do Holandii, a moja host mama myślała, że to śmieci i wyrzuciła to do kosza w mieście, więc później musiała się wracać i go wygrzebać XD). Mój host tata miał w tym czasie spotkanie grupy literackiej.
26.09.
Tego dnia postanowiliśmy zrobić porządki na ogródku. Zrywaliśmy mini jabłka, kosiliśmy trawę, czyściliśmy dach i robiliśmy mus jabłkowy. Wieczorem jedliśmy słodki popcorn i oglądaliśmy maraton serialu "Przyjaciele".
27.09.
O 11.00 byliśmy na mszy w kościele katolickim, ponieważ Daniel był ministrantem (co niedzielę jest ktoś inny, także dziewczyny). Później poszliśmy na brunch do typowej amerykańskiej restauracji Sam's. O 14:00 moja Counselorca Rebecca i jej córka Alice zabrały mnie do Toledo Museum of Art. Nie wiedziałyśmy wszystkiego, ponieważ część muzeum była zamknięta z powodu przygotowań na wystawę Degas (mam zamiar na nią pójść, trwa od połowy października do końca roku). Wielkim plusem muzeum jest fakt, że jest za darmo i że naprawdę wiele się tam dzieje (w grudniu będzie wystawa poświęcona Snickersom - w sensie butom). Mimo że byłam tam kilka godzin widziałam zajęcia z rysunku, historii sztuki czy koncert operowy. Pocztówki w sklepie z pamiątkami mnie rozczarowały, ale spotkałam koleżankę Rebecki, która powiedziała, że ma w domu stos pocztówek z Toledo, które chętnie mi odda. Oprócz tego sama jest host mamą wymieńca z Berlina i Couselorką wymieńca z Turkmenistanu i zaoferowała, że kiedyś powinniśmy się wszyscy spotkać (nie są z Rotary, więc nie poznałam ich wcześniej). Po powrocie do domu spędziliśmy wieczór oglądając Blood Moon Eclipse z naszego tarasu. Naprawdę było widać czerwony księżyc! (zdjęcia tego nie oddają) Trzy godziny siedzieliśmy na dworze, pijąc gorącą czekoladę, jedząc popcorn i patrząc w niebo.
Idealnie zakończenie idealnego tygodnia.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co będzie się działo w najbliższym czasie?
02.10. - skrócone lekcje, Pep Rally i mecz Footballu
03.10. - Homecoming Dance
05.10. - dzień wolny od szkoły (jeszcze nie mam planów)
06.10. - World Exploration Club - Szwajcaria
07.10. - wolontariat w kościele St.Paul's w Maumee z moim klubem Interact
11.10. - Inbound Students Fall Celebration, czyli spotkanie z wymieńcami D-6600
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
PS Już minął ponad miesiąc odkąd jestem w Ohio, więc dodałam filmik na mój kanał YouTube (link także w pasku po prawej).
PS #2 Przypominam, że na bieżąco wrzucam zdjęcia na mojego tumblra.