poniedziałek, 31 sierpnia 2015

2 tygodnie w USA!

Nie mogę w to uwierzyć, ale jestem już tutaj dwa tygodnie!!!
Moja marynarka prezentuje się już bardzo przyzwoicie :)


To jak wygląda szkoła opiszę w następnym poście (post jest już w przygotowaniu).

Jak więc wygląda moje życie poza szkołą?
Szkołę kończę o 14:30 i już o 14:35 odjeżdża mój żółty autobus. 
Jestem w domu przed 15:00 - jem przekąskę, piję gorącą czekoladę ze Starbucksa i odrabiam lekcję (głównie matmę, bo codziennie mam około 10 zadań, czasem dochodzi tez czytanie jakiegoś tekstu na angielski czy skończenie ćwiczeń z hiszpańskiego lub psychologi). Około 16:00 ze szkoły wraca mój host brat Daniel, a około 18.00 wraca Rachel (chodzi do prywatnej szkoły jakieś 30 min od mojego domu, więc nie może wrócić autobusem). Obiad jemy około 19.00 i później przeważnie mamy wieczory filmowe. Raz razem z moim host tatą i bratem oglądaliśmy mecz baseballu, próbowali mi wytłumaczyć o co w tym wszystkim chodzi, ale nadal nie jestem pewna czy rozumiem ;) Czasem też gram w gry wideo z Danielem, chociaż ani razu jeszcze nie wygrałam.
Mój dom od strony podwórka
Jeśli chodzi o filmy to oglądaliśmy już "Miss Agent", "Grease", "Blues Brothers" czy cykl najgorszych horrorów wszech czasów. Chodzę spać około północy, bo muszę wstawać o 6:30.
W piątek (28.08.) byłam na swoim pierwszym meczu futbolu amerykańskiego (wstęp jedyne $5 - moi hości chcieli mi zapłacić, ale głupio mi było, bo odkąd tu jestem nie wydałam nawet dolara). Co prawda były to zaledwie szkolne rozgrywki, ale było naprawdę niesamowicie! Około 18.15 przyjechała po mnie Zuzia (moja imienniczka; Polka, która urodziła się w USA, ale pochodzi z polskiej rodziny i w domu nadal rozmawia po polsku) i jej koleżanka. Obydwie są już w Seniorach, więc chciały dotrzeć na stadion jak najszybciej, żeby zająć najlepsze miejsca (co im się udało, bo byłyśmy jako jedne z pierwszych). Mecz zaczynał się o 19.00. Głupio przyznać, ale nie wiem nawet przeciwko jakiej drużynie graliśmy. Jednak to w sumie nie było ważne. Mało kto ogląda mecz, bo większość czasu spędza się na oglądaniu cheerleaderek, zespołu, tancerek, rozmowach, jedzeniu, selfie czy różnego rodzaju okrzykach czy tańcach. 
Cheerleaderki podczas hymnu amerykańskiego
Podział na trybunach wygląda następująco - prawa strona trybun: rodzice, nauczyciele i znajomi z poza szkoły; lewa strona to uczniowie MHS w kolejności: (od góry) freshmani, sophomore, juniors i seniorzy przy samych barierkach. Ja co prawda oficjalnie jestem w juniorach, ale jako exchange student miałam zaszczyt stać w pierwszym rzędzie zaraz obok Zuzi :) 
Orkiestra MHS
Od lewej: Ja, koleżanka Zuzi (nie pamiętam jej imienia) i Zuzia
Ze smutkiem muszę przyznać, że przegraliśmy mecz w ostatnich 30 sekundach :( Jednak większość kibiców zamiast się załamać postanowiło udać się do fast foodów Taco Bells. Jak się później dowiedziałam jest to tradycja mojego liceum, ponieważ przyjechało tam chyba z 50 osób. Po tym jak wszyscy się najedli, ludzie zaczęli się rozchodzić do domów. Ja byłam u siebie około 23:00, więc razem z Rachel postanowiłyśmy obejrzeć "Kapitana Amerykę". 
W sobotę (29.08.) wstałam około 13:00 - musiałam odespać zeszły weekend, gdy spałam po 5 godzin. Gdy zeszłam na dół, żeby zjeść śniadanie okazało się, że jest już lunch, czyli cheeseburgery z chipsami. Po jedzeniu rozmawiałam chwilę z moimi dziadkami na Skypie i już musiałam się zbierać, bo jechaliśmy na Karaoke Party do znajomych moich hostów. Myślałam, ze będzie kilka osób, a na miejscu okazało się, że jest chyba z 30 dorosłych i z 15 dzieci w różnym wieku. Była też Julia - koleżanka Rachel ze szkoły. Było dużo jedzenia (każdy gość musiał przynieść jakieś przekąski - moja host mama zrobiła sałatkę makaronową), dużo śpiewania (nie, ja tylko kibicowałam) i dużo zabawy. Oczywiście poznałam kilka osób, które opowiadało mi, że mają przodków z Polski [Jest to bardzo powszechne zjawisko. Nie spotkałam jeszcze nikogo kto pytałby mnie gdzie jest Polska. Ludzie mówią raczej, że ich rodzina/przyjaciele/sąsiedzi są z Polski lub mają tam rodzinę/przyjaciół]. Do domu wróciliśmy po 23:00, więc razem z Rachel obejrzałyśmy jeszcze "Bestię".
Julia śpiewa ze swoim tatą
W niedzielę (30.08.) mieliśmy wyjść wspólnie na lunch, ale okazało się, że mój host brat ma gorączkę, więc postanowiliśmy zostać w domu. Ja ten czas poświęciłam na odrobienie lekcji, rozmowę z moimi rodzicami na Skypie i oczywiście oglądaniu filmów (tym razem "Pamiętnik"). 

W przyszłym tygodniu w środę mam dzień wolny od szkoły (administracyjne sprawy), więc może uda mi się pojechać do centrum Toledo. W nocy z czwartku na piątek przyjeżdża do nas siostra mojej host mamy z Filipin, więc przyszły weekend prawdopodobnie pojedziemy na kajaki. Oprócz tego moi hości chcą mnie zabrać do Indiany na lody (jedziesz 5 godzin w jedną stronę, jesteś tam około godziny i wracasz <3 ). Podobno jedne z najlepszych lodziarni w USA (muszę tam pojechać). Oprócz tego przyszły weekend to trzy dni wolnego (w następny poniedziałek jest amerykańskie Święto Pracy).

PS Więcej zdjęć czy filmików można zobaczyć odwiedzając mojego tumblra.

6 komentarzy:

  1. Dość wcześnie kończysz szkołę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 14:30 - nie wiem czy to tak wcześnie. W Poznaniu kończyłam o 14:35, więc praktycznie tak samo.

      Usuń
  2. Marynarka wygląda prześlicznie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Jak wrócę z wycieczek to będzie wyglądać jeszcze lepiej <3

      Usuń
  3. Gdzie ta lodziarnia w Indianie jest dokładnie? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam dokładnego adresu, ale gdzieś blisko granicy z Ohio.

      Usuń